Cellinea czy Cellactiv – moje opinie po przygodzie z tymi tabletkami

Żyję dosyć aktywnie, spełniam się w fitnessie i jestem dosyć znana w swojej branży. Z fitnessem związana jestem od 13 lat, a mam lat 37. Wydawało mi się, że to zbyt niska granica wieku, by zauważyć u siebie pierwsze symptomy cellulitu. A jednak, problem dopadł także i mnie. Co mogłam więc zrobić? W pierwszej chwili oczywiście postawiłam na jeszcze bardziej wytężony wysiłek fizyczny, żeby mięśnie ud pracowały jeszcze bardziej, wyzwalając i poprawiając lepsze krążenie krwi, co miało w założeniu zapobiec rozprzestrzenianiu się “skórki pomarańczowej”. Szybko jednak poszłam po rozum do głowy, bo zauważyłam, że samymi ćwiczeniami nie uda mi się przystopować cellulitu. Zdawałam sobie sprawę, że są różne maści, kremy oraz tabletki. Zdecydowałam się na wypróbowanie tej ostatniej opcji, ponieważ z natury nie przepadam za jakimikolwiek kosmetykami w formie kremów, a już same procesy smarowania wyzwalają we mnie odruchy na wskroś wymiotne. Pozostały mi tabletki. Poszłam do apteki i zaczęłam szperać między regałami.

Tabletka na cellulit – jedna drugiej nierówna

Szczerze mówiąc, w tabletkach na cellulit można przebierać jak w cukierkach. Problem w tym, że niektóre nie odznaczają się prawie żadną skutecznością, a człowiek traci na nie niepotrzebnie pieniądze. Tak było w każdym razie w moim przypadku – kupiłam krem na cellulit Cellutix. Info na ulotce zachwalało, że w ciągu czterech tygodni stan skóry na udach znacznie się poprawi. Miałam czas, nigdzie mi się nie spieszyło, więc grzecznie łykałam te tabsy i łączyłam je z Cellutixem i czekałam, aż moje uda zaczną znowu przypominać nogi zgrabnej i gibkiej dziewczyny.

Może to głupie, ale zauważyłam efekt wręcz przeciwny, “Skórka pomarańczowa” na moich nogach zaczęła jakby przybierać na sile, skóra stawała się po prostu nieprzyjemnie twarda i charakterystycznie chropowata. Potem jeszcze raz w tej samej aptece poprosiłam o sprawdzone tabletki, dzięki którym moja skóra na udach byłaby doskonale nawilżona. Otrzymałam zamiennik tabletek Cellinea. Szczerze to nawet nie pamiętam nazwy. Miały one nie tylko pokonać mój cellulit, ale także wzmocnić przemianę materii. Rezultaty były raczej kiepskie. Zaczęłam myśleć, że mam zwyczajnego pecha do suplementów i kosmetyków w formie tabletkowej. Ciocia namówiła mnie, żeby mimo oporu zdecydować się na dobrą maść. Ale ja już miałam ich po dziurki w nosie i tak padło na… tabletki Cellactiv.

Cellactiv powinna mieć każda kobieta po trzydziestce!

Cellactiv to nie maść. To tabletki, nie tylko skuteczne w działaniu, ale także bardzo, bardzo wydajne. Już krótka terapia i branie tabletek przez kilka dni pozwala od środka nawilżyć rozległe obszary skóry ud. W większości preparatów na cellulit widzimy poprawę – o ile nastanie – po około czterech tygodniach. W przypadku Cellactiv już po dwóch tygodniach wiedziałam, że oto znalazłam wiernego i sprawdzonego przyjaciela na przyszłość, który pomoże mi wyrzucić problem cellulitisu za drzwi, by nigdy więcej do mnie nie powracał. Tabletki Cellactiv polecam nie tylko wszystkim przyjaciółkom, ale także dziewczynom uczęszczającym do mnie na ćwiczenia. Gdy opowiadam im o moich przejściach z szukaniem właściwej maści na cellulit – w ogóle mi nie wierzą. Największy szok przychodzi jednak, kiedy opowiadam, że maści, kremy ani balsamy nic mi nie dały, a pomogły dopiero tabletki. Wtedy ich miny pokazują niemałe niedowierzanie… A ja znów cieszę się zgrabnymi i pięknymi udami!