Lirene antycellulitowa mezoterapia. Opinie po ogromnym rozczarowaniu.

Witam wszystkich. Na wstępie muszę zaznaczyć, że problemy z cellulitem miałam od lat, a teraz, po urodzeniu córeczki, moja skóra była już w totalnie kiepskim stanie. Zdrowy tryb życia, odpowiednia dieta, aktywność fizyczna – próbowałam wszystkiego, jednak to wciąż było za mało. Problem nie znikał. Byłam załamana, nie mogłam się na siebie patrzeć, a to wszystko odbijało się na moim życiu rodzinnym i uczuciowym. Zamknęłam się w sobie, odsunęłam od siebie męża, w lecie praktycznie nie wychodziłam z domu, żeby tylko nie musieć pokazywać swojego ciała. Czułam się gorsza od innych.
Kiedyś, przeglądając jakąś stronę internetową, natknęłam się na artykuł o preparatach na cellulit, gdzie między innymi został wymieniony Lirene Antycellulitowa Mezoterapia. Jako, że firma Lirene jest dość znana, postanowiłam wypróbować ten produkt. Zachęcona popularnością owej marki nie wahałam się długo nad zakupem. Uszczęśliwiona, że może w końcu pozbędę się tej nieszczęsnej “pomarańczowej skórki”, zaczęłam stosować wyżej wspomniany preparat. Jako takich efektów nie widziałam po kilku dniach stosowania, ale – okey, nic pomaga od razu. Z uporem maniaka wmasowywałam w siebie kolejne tubki kremu, mijały kolejne tygodnie… Jedyne, co zauważyłam, to może jedynie trochę bardziej nawilżona skóra.

Po tym doświadczeniu ciężko było mi uwierzyć, że jakiś kosmetyk tego typu zdziałałby coś więcej. Aż kiedyś, podczas luźnej rozmowy z moją koleżanką, zaczęłyśmy mówić sobie o naszych kompleksach. Okazało się, że ona również miała problemy z cellulitem i stosowała już wiele preparatów, aż w końcu trafiła na krem/maść “Cellutix”. Zapewniała, że ta maść zdziałała cuda, że dzięki niej odzyskała pewność siebie i poprawiły się jej relacje z mężczyznami, zaczęła znów chodzić na randki, na basen i ogólnie cieszyć się życiem.

Podeszłam do tematu bardzo sceptycznie… Ale stwierdziłam, że w sumie co mi szkodzi – mogę jeszcze raz spróbować, a nuż ten preparat mi pomoże. Z tą koleżanką nie znałyśmy się długo, ale w sumie po co miałaby mnie okłamywać i mydlić mi oczy? Więc zaryzykowałam. I okazało się, że była to jedna z lepszych decyzji, jakie podjęłam w ostatnim czasie. Stosowałam krem regularnie. Cellulit stopniowo wyraźnie znikał, skóra robiła się bardziej napięta, wyraźnie się wygładziła, a moje kompleksy powoli odchodziły w niepamięć.  Nie wierzyłam własnym oczom! Na dzień dzisiejszy po cellulicie praktycznie nie ma ani śladu 😉 Jestem w szoku! Już teraz wiem, że nie zamieniłabym tego preparatu na żaden inny. To był strzał w dziesiątkę. Teraz czuję się lepiej z samą sobą, nawet mój mąż, który zawsze zapewniał mnie, że jestem dla niego najpiękniejsza i nie zwraca uwagi na moje niedoskonałości, zauważył tę zmianę. A zmieniłam się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. W końcu na nowo mogę czerpać radość z życia. Przestałam bać się patrzenia w lustro, zaakceptowałam swoje ciało i jestem z niego dumna! To niesamowite, jak bardzo zmienia się nasze postrzeganie rzeczywistości, zależnie od tego, w jakim stopniu akceptujemy samych siebie.